Podobno w sobotę wieczorem zależy wyjść z domu. Iść do klubu, na imprezę, do znajomych. Gdziekolwiek. No dobra, w ostateczności można zrobić domówkę. Narobić się jak dziki osioł „ełwlę” przystawek w stylu fit lub innych masterszefów, odstawić się jak stróż w święto, to lub inne, i imprezować.
Pojawiające się pytania „jakie plany na weekend” sugerują, że trzeba jakieś mieć. Nie, nie jakieś, tylko konkretne. Ciekawe, aktywne. Najlepiej wycieczka, wypad za miasto, impreza, skok ze spadochronem. 😉 Żeby było się czym … pochwalić w poniedziałek. Czasem osiągnięciem dla niektórych jest doprowadzenie się w weekend do takiego stanu żeby dumnie w poniedziałek mogli rzec, że bawili się tak wybitnie, iż nic nie pamiętają. Lub pikantne opowieści jak to ta grzeczna Ania z działu finansowego, dała w weekend czadu. Przynajmniej jest o czym pogadać w nowym tygodniu. Inni, to bardzo dobry temat do rozmów przecież.
Tyle o tych co mają … życie.
Ja jestem nołlajfem. 😀 Kocham być nołlajfem. Współczesny świat to świat dla … debli, którym trzeba pokazywać, mówić, wskazywać jak mają żyć żeby być „szczęśliwym”??? Świat, gdzie ludzie żyją między tym co powinni, a tym co muszą. Gdzie nie ma miejsca na bycie sobą.
Kocham mój czas spędzany tak jak mi się podoba. Zrobiłam sobie zatem pyszne NIE fit domowe frytki. Ze zwykłych pysznych ziemniaków. Dobra, zaszalałam i mieszanka ziemniaków „tradycyjnych” i fioletowych to była. Frytki zatem z ziemniaków obranych, pokrojonych i usmażonych w litrze oleju. Przeze mnie. Fast food w domu! YES! Tłuste, kaloryczne frytki z ketchupem popite mieszanką wybuchową pepsi i wiśniowej soplicy – taka cherry pepsi z prądem. 😉 Do tego szperanie po księgarniach internetowych w poszukiwaniu kolejnych pozycji książkowych i netflixowy „Mindhunter”. Takie soboty lubię. Spokojne. Może to już taki wiek? Nieee. Taki charakter! Taka ja! Taka jaka jestem, taka jaka chcę być. Bo wbrew pozorom nic nie muszę. Ty też nic nie musisz.
Pozwól sobie nie … ŻYĆ. Po swojemu.
Coś w tym jest, że spory procent ludzi weekend spędza na nawaleniu się, imprezach lub spędzaniu czasu w klubie jakimś. Jeśli ktoś pije z głową i nic negatywnego w tym klubie czy na weekendowej imprezie nie odwala to jeszcze spoko, ale nie oszukujmy się, że sporo ludzi lubi w sobotą i niedzielę się nawalić. Na szczęście do tych ludzi nie należę, bo alkoholu w ogóle nie piję od kilku lat 🙂 A jeśli chodzi o bycie noł-lajfem to nie jest to żaden powód do wstydu ;P
O czym jest ten Mindhunter?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ ja się nie wstydzę 🙂 Być może mój sposób pisania na to wskazuje?? 😉 To raczej moja przewrotna natura daje znać o sobie. Kłamać nie będę, że nie piję, ale uważam, że wszystko jest dla ludzi – tych mądrych i odpowiedzialnych. 🙂
Mindhunter to serial na podstawie książki. Książka z kolei była wspomnieniami byłego agenta FBI, który był pierwowzorem postaci Crawforda z filmów o Lecterze.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie miałem nic ego na myśli, bo chodziło mi generalnie o ludzi ogółem, którzy są uważani za nerdów i mało imprezowych ludzi. Styl pisania jest w porządku, także pod tym względem wszystko jest okej 🙂
Ja się nie zgadzam z tym do końca, że wszystko jest dla ludzi.
Dzięki. Nie moje klimaty raczej z tego co przeczytałem, ale może dam szansę któregoś dnia temu serialowi 😛 Ja kilka tygodni temu przez niedzielę obejrzałem cały Atypical, który opowiada o chłopaku z autyzmem. Komedia połączona z dramatem. Ma tylko jeden sezon na ten moment, aczkolwiek będzie drugi z tego co czytałem 😉
PolubieniePolubienie