język · Z przymrużeniem oczka · Zwyklak

BAE

Before Anyone Else (przed kimkolwiek innym) – akronim pieszczotliwie określający ukochaną, najważniejszą osobę. Na taką ciekawostkę językową natrafiłam. Przyznam się, że nie znałam. Pewnie świadczy to, że wypadłam z obiegu. W sensie, że nie używam akronimów, skrótów, a peseloza wskazuje, że młodzieżowego slangu nie zrozumiem.

Warto jednak przystanąć i filozoficznie nieco spojrzeć na stwierdzenie „najważniejsza osoba”. Akronim używany przez młodych i kumatych 😉 zapewne odnosi się do tak zwanej „drugiej połówki” czyli osoby z którą tworzy się szczególny rodzaj relacji, związku tworząc parę. Nie każdy ma jednak parę, ale mimo to ważni ludzie w życiu są przecież. Sama myśl by ludzi … umieścić na jakiejś piramidzie czy drabinie ważności. Hmmm. Mąż (żona),partnerka (partner), dzieci, rodzice, rodzeństwo, przyjaciele. Wszystkich z worka wyciągnąć należy i poustawiać ich w kolejności. Jakie to kryteria trzeba przyjąć? Tego jak potrzebni są nam, jak potrzebni my im? Zysków i strat tabele zrobić by uznać kto ważny i ważniejszy. Zapewne właśnie o tą jedną jedyną osobę chodzi, tą najbliższą, która sprawia, że świat jest lepszy, że wszystko wygląda tak, jakby na swoim miejscu było. Nie każdy ma to szczęście, że kogoś takiego ma. Może już kiedyś miał, może nigdy mieć nie będzie. A może ma, ale jest to relacja jedynie platoniczna lub bez wzajemności. Życie to nie bajka przecież.

Oglądałam kiedyś wywiad z parą. Widzowie zadawali im pytania. Padło takie: ” gdybyście musieli wybrać czy ocalić życie swojego dziecka czy swoje nawzajem, to kogo byście wybrali?”. Wiadomo pytanie teoretyczne i brutalne. Nie sposób ludzkiego życia wycenić i nikomu nie życzę by musiał takich wyborów dokonywać. Pomyślałam: czy kiedy są dzieci między dwojgiem ludzi to … stają się one ważniejsze od mamy i taty? Czyli mamy kogoś ważnego, najważniejszego do momentu, aż pojawia się ktoś ważniejszy czytaj … dzieci? Zastanawiające. Z biologicznego punktu widzenia patrząc żyjemy żeby się rozmnażać. Nasza misją jest przekazanie genów, odchowanie potomstwa i śmierć. Jakieś to nieskomplikowane. Bierze se facet babę, baba chłopa kalkulując że trzeba się pomnożyć. Następnie robi wszystko by swoje potomstwo chronić. Taka przecież prawda, kto by dyskutował?

Sprowadzanie związków dwóch osób do kopulacji i jej rezultatów jakieś takie … płytkie. Człowiek jako istota rozpłodowa.  No nie wiem.

Wybierając sobie ukochanego ludzia, ten ludź takim pozostanie. Nikt kto pojawi się wcześniej, później tego nie zmieni. Tak widzę świat. Tak bym go widziała gdyby idealny był. To się chyba nazywa … naiwność.

Inna strona tego samego medalu to … ryzyko. Mając tą jedną bae 😉 można się nieźle przejechać. Kiedy „miłość” wyparuje albo przejdzie na innego osobnika świat w rozsypce zostaje. Kochając nie myśli się jednak takimi kategoriami. Wierzy się, ufa i wie! po prostu, że ta jedna, jedyna osoba to ta, a gdyby trzeba było, wszystko się dla niej zostawi i poświęci. Bo się chce, a nie bo trzeba. Naiwność vol. 2 😉

Pewnie, że są związki do grobowej deski. Są ludzie wierni jak psy. Są też wiążące przysięgi. Choćby ta słynna ostatnio: ” i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że Cię nie opuszczę aż … do unieważnienia małżeństwa” 😀 Na szczęście, nie od religii, urzędów i zwyczajów zależy to, co ludzie wybierają i jacy są wobec siebie. W moim świecie.

Wracając jednak do BAE. Żeby wyboru nie utrudniać i nie robić z tego jakieś dramatycznej decyzji gdzie o śmierć i życie chodzi, to można zadać sobie pytanie na ten przykład … kogo na bezludną wyspę by się zabrało, gdyby samemu nie można było tam się udać, a … wszelkie wymarzone ideały były akuratnio niedostępne? Albo z jaką osobą chciałbyś męczyć się do końca życia, skoro już z kimś byś musiał? Pewnie wtedy drogą eliminacji i dostępności okazałoby się , że nasz vip czy inny bao … wróć … bae 😉 jest całkiem blisko nas. W końcu jakby się uprzeć, to sami dla siebie możemy być najważniejszą osobą. Czasem może nawet powinniśmy.


*bao to taki azjatycki rodzaj bułeczek gotowanych na parze

*bae to ponoć także po duńsku kupa więc od słowa do słowa … kupa, podobnie jak ktoś najbliższy … zdarza się

DSC05304

 

 

12 myśli w temacie “BAE

  1. Ja też jestem za tym, żeby zdrowo egoistycznie, ale jednak – kochać siebie, a innych trochę inaczej. Kto jak kto, ale ja to raczej siebie nie opuszczę. A inni mają „swoje” do zrobienia i w pewnym momencie może się z moim „swoim” rozjechać 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  2. ” Zapewne właśnie o tą jedną jedyną osobę chodzi, tą najbliższą, która sprawia, że świat jest lepszy, że wszystko wygląda tak, jakby na swoim miejscu było.”
    SUPER!!! Piękny opis miłości :)))
    „Wybierając sobie ukochanego ludzia, ten ludź takim pozostanie. Nikt kto pojawi się wcześniej, później tego nie zmieni. Tak widzę świat.” Czy to jest naiwność? A może wierność?
    I było by zbyt sentymentalnie, smutno wręcz, ale …od czegóż jest ironia? 😉
    Dobrze jest, jeśli sami dla siebie jesteśmy BAE, a potem dopiero „bae-bis” 🙂

    Polubione przez 1 osoba

  3. Podsunęłaś mi pomysł -nie utopia, nie mrzonka taka sobie, ale realny program: stworzenie przestrzeni społecznej (instagramowo, fejsbukowo, twiterowo itp.), której celem byłoby opisywanie, jak w naszym życiu codziennym pomagamy bliskim, znajomym, a nawet zupełnie obcym ludziom- robimy coś, co pozwala im poczuć się zauważonym/docenionym( np. mimo, że już jestem spóźniona/ny mam chwilę dla innych) – BEZ ZDJĘĆ

    Polubione przez 1 osoba

  4. Ok, porozumieliśmy się – inspiracja Twoja, pomysł mój – tak jak Ty się domagałaś(bezprawnie :)),ja też za pomysł oczekuję 40%. Twoja realizacja, a za inspiracje dokładam 5%, czyli Twoje 65%, moje 35% – i co deal ?

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz